PustaMiska - akcja charytatywna

piątek, 1 czerwca 2012

"Bunt anioła" - "Za dużo tego"

- Millo, wyprostuj plecy, unieś głowę i leciutko się uśmiechnij - wszystkie stałyśmy w jednym rzedzie, a nauczycielka baletu przechodziła za nami i mówiła, co musimy zmienić lub poprawić, by wyglądać perfekcyjnie.
- Milla nie umie ładnie wyglądać, proszę pani - ze złośliwym uśmieszkiem oznajmiła znienawidzona przeze mnie dziewczyna, Canelia. Zawsze, kiedy spotykałyśmy się na zajęciach, szydziła ze mnie, a cała reszta jej wtórowała.
- Canelio, nie mów tak o koleżance. Przecież ona też się stara - pani Partial stanęła w mojej obronie, ale widziałam, jak kąciki jej ust wędrują w górę.

***

Wysiadłam przed domem. Autobus odjechał, a ja pobiegłam w stronę drzwi. Skinęłam mamie głową i wpadłam do swojego pokoju. Pod ścianą zostawiłam torbę z rzeczami z baletu, złapałam plecak szkolny i zabrałam się za odrabianie lekcji, których było naprawdę bardzo dużo, zresztą jak zwykle. Jestem do tego przyzwyczajona. Mój dzień zaczyna się od lekcji w szkole, potem pędzę na zajęcia pozalekcyjnie, tzn. balet, fancuski, niemiecki, fortepian, plastyka, japoński, siatkówka lub skrzypce. Wracam do domu ok. godziny dziewiętnastej i męczę się z pracą domową. Oczywiście potem nie mam czasu totalnie na nic i muszę szybko wmusić w siebie kolację, a potem położyć się i zasnąć. Od rana znowu to samo.
Tym razem nie było lepiej - ostatni esej skończyłam o jedenastej, po czym zjadłam dwie kanapki z serem i rzuciłam się na łóżko. Byłam bardzo zmęczona, więc zasnęłam z nadzieją, że uda mi się nieco odpocząć.

***

Kolejna lekcja minęła. Miałam już dosyć wszystkiego i wszystkich, bo naśmiewali się ze mnie jeszcze bardziej niż zwykle. A dlaczego się naśmiewają, zapytacie? Dlatego, że mam dobre oceny, zawsze jestem przygotowana do lekcji oraz z mojego wyglądu stereotypowej kujonki. Mam rude włosy, na twarz mnóstwo piegów, noszę okulary, a moje zęby prostuje stały aparat. Tragedia.
Następną mieliśmy geografię. Jak gdyby nigdy nic, wmaszerowaliśmy do klasy, po czym nauczycielka wyjęła ze swojej teczki gruby plik kartek i oświadczyła, że to sprawdziany. Moje przerażenie przekroczyło wszelkie normy.
Jak mogłam zapomnieć?! Wielka klasówka z geografii, zapowiadana już od miesiąca, na którą się nie nauczyłam. Trochę wiadomości miałam z poprzednich lekcji, ale dobrze przygotowana na pewno nie byłam. Gdyby tylko nie wczorajszy balet... Kiedy jechałam do szkoły tańca, jeszcze pamiętałam, ale potem...
Zamknęłam oczy. Za chwilę moja reputacja legnie w gruzach.
Wzięłam test do ręki i poczułam, że zaraz zemdleję. Pierwsze pytania zawsze były najłatwiejsze, a ja nie znałam odpowiedzi.

Ciąg dalszy nastąpi...

....................................................................................................................................................................

Jeszcze na zakończenie:
chciałam życzyć wszystkim wszystkiego naj naj z okazji Dnia Dziecka. Pamiętajcie, wszyscy jesteśmy dziećmi!


2 komentarze:

  1. Świetnie piszesz, przemawia to do mnie :)powodzenia w dalszym rozwijaniu sie;*.
    Zapraszam do mnie :) może masz ochotę zaobserwować?

    OdpowiedzUsuń

Nie radzę umieszczać w komentarzu adresu bloga, czy też różnorakich wariacji "zapraszam do mnie", ponieważ tylko marnujecie czas, ja i tak do Was zajrzę. Dziękuję za każdy miły komentarz.

Please do not add your blog's address. I'll visit you. Thank you for every nice comment:)